Przejdź do głównej zawartości

Nie chcę żyć na próbę

Początek tego roku to zdecydowanie czas podejmowania trudnych decyzji, czas zmian i dyskomfortu psychicznego. Wychodzę ze swojej strefy komfortu a to boli...
Mój mózg aż krzyczy a moje ciało funduje mi silny ból brzucha i nieprzespane noce.
Walczę ze swoim wewnętrznym krytykiem i podświadomością która wmawia mi, że jest dobrze, że powinno zostać tak jak jest...
Tylko, ze ja wiem, czuję każdym kawałkiem mojego ciała, że nie jest dobrze.
Nie mogę w kółko się cofać i robić kroku naprzód bo nigdzie w ten sposób nie zajdę.
Ciągle zadaję sobie pytanie gdzie widzę siebie za 5, 10 czy 20 lat...
Odpowiedź jest prosta - na pewno nie w tym miejscu w którym jestem teraz.
Nie chcę takiego życia.
Ostatnio sporo ze sobą rozmawiam i na jedno pytanie nie mogę znaleźć odpowiedzi...
Jak mogłam dać się tak stłamsić i pozwolić na zniszczenie moich ambicji?
Gdzie jest dawna Karolina do cholery?
Dlaczego wszystkiego się boję?
Co mi siadło na mózg 8 lat temu?
Odpowiedzi na niektóre pytania przychodzą same, powoli zaczynam rozumieć siebie ale nie wiem czy umiem sobie wybaczyć...
Wiem, ze powinnam ale... z trudem mi to przychodzi.
Mam 27 lat i dopiero teraz czuję się dorosła. Dopiero teraz widzę jakie konsekwencje przyniosą moje działania z ostatnich 8 lat...
Dorosłość jest przerażająca.
9 lat temu gdy odbierałam dowód osobisty czułam się bardzo dorosła. Wydawało mi się, że mogę wszystko i nic nie jest w stanie mnie złamać.
Byłam przekonana, że nikogo nie muszę słuchać. Olewałam to co mówiła mi rodzina i znajomi... Dopiero teraz widzę, że mieli rację.
Z trudem przyznałam im rację.
Szkoda, że o 8 lat za późno.
Jeszcze w życiu się tak nie bałam... Świadomość, że muszę być silna mnie przeraża.
Nie mam wyjścia. Tzn mam... Mogłabym się położyć i wyć - tak jak to robiłam przez ostatnie trzy lata. Ale ja już nie chcę, nie mogę.
Mam jedno życie i to jak je przeżyję zależy tylko i wyłącznie ode mnie.
Nie chcę żyć na próbę, nie mogę. Tak się nie da...
Nieśmiało stawiam sobie nowe cele. Szukam nowych pasji, poznaję nowych ludzi, którzy są moją inspiracją, motorem do działania.
Chcę otaczać się ludźmi, za długo byłam cicha i samotna.
Boję się, ale czuję, ze powoli zaczyna się kruszyć lód który skuł moje serce. Zaczynam burzyć mur który nieświadomie budowałam przez 8 lat.
Jak to mówi Kasia:
BÓJ SIĘ I RÓB!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiem jak to jest...

Boisz się... Ja wiem... Najchętniej wróciłabyś do domu i skuliła się w najciemniejszym kącie swojego mieszkania pogrążając się w rozpaczy i żalu. Płakałabyś tak bardzo i długo aż zabrakłoby Ci tchu. Ja wiem... Wiem jak to jest... Wiem jak wygląda dno. Wiem jak boli wstawanie z kolan. Ale wiem też jaką satysfakcję daje pierwszy krok. Ten pierwszy, malutki kroczek ku lepszemu.  To jak światełko w tunelu do którego z każdym krokiem idziesz szybciej i szybciej a poźniej zaczynasz  biec bo widzisz, że naprawdę może być lepiej, że jest dla Ciebie nadzieja. Wiem jak boli proszenie o pomoc... Wiem jak boli urażona duma...  Są jednak sytuacje które wymagają pomocy z zewnątrz. Wiem jak to jest gdy masz wszystko gdzieś... Kolejny dług?  Kolejny problem? Pfff... wszystko CI jedno... wiem... Przychodzi jednak taki moment w którym człowiek mówi STOP!  Uświadamia sobie, ze spadł już na swoje prywatne dno i nie chce tam dłużej być. Siła jaką musi w sobie znaleźć by stamtąd wyjść jest ogromna... P

Piatek

Wczoraj miałam bardzo ciężki dzień. D po raz kolejny obiecał że wyśle pieniądze dla dziewczyn i oczywiście nic nie wysłał. Czasami mam ochotę usiąść i nie wstać.  Są takie dni gdy najchętniej zawinęłabym się w koc i ryczała ile się da. Wkurza mnie to, że muszę być silna, że wszyscy muszą mi pomagać, że D ma w nosie własne dzieci podczas gdy ktoś inny staje na uszach by im niczego nie brakowało.  Na szczęście już weekend. Dziś lub jutro przyjedzie eM. Choć przez chwilę nie będę myśleć o tym jakie to wszystko podłe i niesprawiedliwe.  Czasami mam wrazenie że żyję od weekendu do weekendu.  Wróciłam do ćwiczeń. Powoli chudnę i zaczynam się dobrze czuć ze sobą. Długo zajął mi powrót do treningów ale w koncu się udało :)